niedziela, 9 grudnia 2018

1. Witaj Akademio!

,
,,Kto by się spodziewał, że tak prędko tu wrócę. A jeszcze niedawno opuszczałam to miejsce by móc spełniać moje marzenia. Dopiero tam, praktycznie na drugim końcu kraju przekonałam się, że wcale nie muszę tu być, by walczyć o to co chce robić. Dodatkowo tęsknota za dawnym życiem wróciła. W tym mieście zostawiłam wszystko. Rodzinę, przyjaciół... Nie mogłam nie wrócić. czułam, że moje miejsce jest właśnie tutaj. Wiedziałam o tym siedząc w pociągu i jadąc do miasta w którym się urodziłam i wychowałam. Gdzie poznałam wszystkie trudności swego życia oraz gdzie mieszkali moi znajomi - ci zatruwający życie też. Jednak moi rodzice postanowili zostać jeszcze trochę zza granicą do czasu aż nie skończy się remont naszego domu. Do tego czasu miałam mieszkać w domu mego wujostwa.  Na samym początku mówiąc szczerze najpierw myślałam o akademiku, ale mój ojciec nie chciał na to pozwolić. Stanęło więc na kompromisie. Na szczęście będę miała w oparcie w mojej kuzynce Rosie, która była dla mnie jak siostra. Teraz pozostaje mi tylko czekać na to co przyniesie los.''
Brunetka zapisała ostatnie słowo w swoim pamiętniku i wyjrzała przez okno. Krajobraz był jej dobrze znany. Przecież nie było jej tu zaledwie rok. A teraz? Wracała do starego miejsca swego życia. Tu się wszystko zaczęło i tu się wszystko skończy. Kiedyś, w dalekiej przyszłości. Teraz czeka ją tu walka o to by znów wpasować się w tutejsze życie. Wszyscy inni mieli na to tutaj ponad rok a ona... Zaczyna wszystko od zera. Już sobie wyobraża jak Rose mówi jej tym swoim głosikiem:
-,,A nie mówiłam, że tak będzie....''
Aż uśmiechnęła się na tą myśl.
-Uwaga pasażerowie...
No to chyba już koniec jej rozmyślań. Właśnie zmierzała do swojej stacji końcowej na której miała wysiąść. Zdjęła z półki swoją walizkę i pośpieszyła do wyjścia. Przedtem jednak uważnie sprawdziła przedział czy niczego nie zapomniała. Nie raz udawało się jej tak czegoś zapomnieć. Lecz teraz to już coś poważniejszego. W końcu od prawie dwóch lat była już pełnoletnia i nie była już dzieckiem. Tak się przynajmniej wydawało wszystkim w koło na jej starej uczelni. Mogła już swobodnie mówić o tamtym doświadczeniu jako o przeszłości. Gdy zeszła na peron przeciskała się pomiędzy śpieszącymi się ludźmi by poczuć jak ktoś rzuca się w jej stronę. Ostatnie co zobaczyła to burzę czarnych włosów.
-Serena! Nareszcie! Miło cię znów wiedzieć!
-Rose? - spytała niepewnie lecz gdy ta się od niej odsunęła zobaczyła tę aż za bardzo znajomą buźkę.
-Tak to ja. - posłała jej ciepły uśmiech. - Chodźmy do domu. Już nie mogę się doczekać by ci o wszystkim opowiedzieć. Tyle mam ci do powiedzenia a tak mało czasu. Chodź.
Brunetka westchnęła tylko i dała się prowadzić kuzynce. Zamiast złapać autobus lub taksówkę szły przez całe miasto jakby nie robiły tego od wieku. Przecież minął tylko jeden rok a nie kilka lat. Wesoła paplanina Rosy na pewno sprawia, że uśmiech pojawia się na twarzy. Była w końcu jej przyjaciółką i nie wyobrażała już sobie więcej studiów bez niej.
-Serena... Serena... Czemu tak milczysz?
Wyrwana z zadumy nie wiedziała co powiedzieć.
-Przepraszam. Zamyśliłam się.
-Spokojnie. Chciałam cię tylko uświadomić, że jesteśmy już na miejscu.
Rzeczywiście. Stali przed domem, który dobrze zapamiętała. Nic się w nim nie zmieniło na zewnątrz i miała nadzieję, że będzie tak samo w środku.
-Rose... A gdzie twoi rodzice?
Spytała gdy weszły do środka i zastała ich cisza. Czarnowłosa tylko wzruszyła ramionami i poszła przed siebie. 
-Zapewne jeszcze nie wrócili z butiku ojca. Podobno dziś mieli przywieźć nową kolekcję.
-A ty nie jesteś z nimi?
-Ja... Nie. Wolałam odebrać ciebie.
-Na pewno... Czy raczej rodzice ci kazali? - spytała brunetka z lekkim sarkazmem nadal stojąc w holu.
-Mały szczegół. Miał to zrobić Leon, ale ... Jak widzisz nie ma go tutaj.
-Spokojnie... Przecież nic ci nie zarzucam.
Przecież znała drogę i mogła tu trafić sama. Problemem mogło by być dopiero wejście do środka.
-Gdzie ja mam głowę. Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju a potem zrobimy razem kolację.
Serena poszła za nią lecz nie była pewna tego jak zaczną obie eksperymentować w kuchni. Gdy one były tam obie razem to było to bardzo niebezpieczne.

***

Minęły dopiero dwa dni a Serena już czuła się tu jak w domu. Za kilka dni miał rozpocząć się nowy rok akademicki i wówczas wiedziała, że będzie musiała stawić czoła wielu zmiennym rzeczom. Jak zwykle wujostwo było dla niej bardzo miłe. Wręcz traktowali ją jak drugą córkę. A jeśli już chodzi o prawdziwych rodziców... Dziwiło ją to, że nie miała od nich żadnych wieści. Gdy jeszcze studiowała w innym mieście telefony mogły być od nich dosłownie codziennie. A teraz? Czyżby cisza przed burzą? Wolała o tym nie myśleć. Aktualnie siedziała w parku i klik, klik... co chwilę pstrykała długopisem wpatrując się w połowie zapisaną kartkę na której były liczne skreślenia. Dziś był dla niej taki dzień w którym chciała pisać, jednak wena jej na to nie pozwalała. Zawsze w takich chwilach wracała do swej przeszłości i przypominała sobie jak w ogóle doszło do tego, że jest tu i teraz a nie inaczej. Jak była mała zawsze uciekała w świat marzeń, tam gdzie nie ma smutku i jest tylko radość. Będąc coraz bardziej starsza zanurzała się w świat literatury odkrywając wielką radość czytaniu książek. Aż pewnego razu sama wzięła do ręki długopis i pusty zeszyt i nie wahając się zaczęła pisać krótką historyjkę, która przyszła jej do głowy. Może nie była ona najlepsza ale zawsze własna. Nigdy się jednak nie odważyła pokazać nikomu swej pisaniny. Zawsze chowała ją w szufladach w swym rodzinnym domu marząc, że kiedyś kto je doceni. Serena wręcz uśmiechnęła się przypominając sobie swoje dziecięce marzenia, które raczej nigdy się nie spełnią. Nie zabiło jednak to w niej radości pisania. Kochała to i nic tego nie zmieni.
-,, ... nie wiedziała jak postąpić. Czy wybrać ścieżkę dobra... czy może zejść z niej ku lepszej idei, która jest ..."
-Nie. To nie jest dobre. - szepnęła do siebie pod nosem szybko skreślając zapisane zdanie. Szybko zdając sobie sprawę, że mówi do siebie podniosła wzrok by zobaczyć czy nikogo wokół nie ma. Miała szczęście. Park wydawał się być praktycznie pusty o tej porze dnia. Zwłaszcza gdy reszta dzieci siedzi jeszcze o tej porze w szkole. W takich chwilach cieszyła się, że była studentką, jednak... Już niedługo to się skończy. Będzie musiała porzucić swe marzenia ku dorosłości i pracy. Zabić wewnętrzną siebie ku ideom większości społeczeństwa. Ale... Tak się nigdy nie stanie. Gdyby tylko udało jej się dokończyć tę książkę. Na pewno mogłaby dzięki niej osiągnąć to o czym zawsze marzyła. Udowodnić wszystkim, że zawsze warto marzyć. Nagle jej przemyślenia przerwał dźwięk telefonu. Bez większego namysłu odblokowała go widząc, że przyszło do niej powiadomienie z dobrze znanej jej strony. Bez wahania szybko usunęła je i weszła w internet. Nie musiała nawet wchodzić w zakładki. W końcu znała link do swojego bloga na pamięć. Będąc jeszcze w liceum utworzyła bloga na którym chciała publikować to co bała się pokazać innym ludziom. Tu była anonimowa i nikt nie mógł wiedzieć kim tak na prawdę była i to było dla niej na rękę. Ten licealny kaprys zaowocował tym, że znalazła sobie wiernych czytelników, którzy zawsze prosili ją o więcej. Dzięki nim miała ona więcej motywacji tak, że ten blog utrzymał się aż do dziś. Serena nie żałowała swojej decyzji. To pisanie na blogu sprawia jej dużo satysfakcji, która emanuje późniejszą pozytywną energią, która udziela się jej w dalszym pisaniu. Właśnie ktoś napisał nowy komentarz pod jej ostatnim wpisem.
,,To co piszesz przemawia do mnie inaczej niż sądziłem. Czuję się jakby ... Ah... Aż brakuje mi słów. Musisz tylko wiedzieć jedno. ... Audaces fortuna iuvat.
Uśmiechnęła się znając tłumaczenie tej łacińskiej sentencji. Szczęście sprzyja śmiałym. Jednak zaskoczył ją ten komentarz, ale nie widziała w nim nic złego.Wśród jej czytelników było zapewne wielu ludzi w różnych wieku. Po młodszych od niej po jej rówieśników i ludzi starszy. Jednak nigdy, przenigdy nie pozwoliła by nikomu odkryć jej sekretu. Pod sprawdzeniu wiadomości mogła wrzucić telefon do kieszeni spodni. Nie zauważyła nawet jak słońce praktycznie stało w centrum dając znać iż było już blisko południa. Świetnie! Teraz jej tylko było trzeba gorącego słońca. Brunetka nie przepadała za zbyt ciepłymi dniami. Wolała siedzieć tutaj. Na ławeczce ukrytej w cieniu drzewa. Jednak musiała już wracać. Wiedziała, że jeżeli ktoś przyjdzie wcześniej i jej nie zastanie to będą się martwić. Zwłaszcza, że nie pamiętała czy zostawiła wiadomość gdzie idzie. Szybko otrząsnęła się i poszła przed siebie. Dopiero będą kilka uliczek przed swoim domem poczuła, że jest jej jakoś za lekko.
- O nie!!!
Dopiero w tej chwili zauważyła brak zeszytu. Niech to, szlak! Musiała zostawić go w parku. Szybko zawróciła mając nadzieję, że leży tam gdzie go zostawiła. Musiała znaleźć swoją zgubę. Musiała. Nie chciała by ktokolwiek to znalazł i to przeczytał. Nie teraz. Nikt nie powinien tego widzieć. Zwłaszcza że coś ją podkusiło i podpisała się w wewnętrznej nakładce swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem a nie jak do tej pory pseudonimem które używała na swoim blogu. Szybko dotarła na miejsce by zdać sobie sprawę, że go tam nie ma. Czy ktoś mógł znaleźć jej zgubę przed nią i ją zabrać? Szybko rozejrzała się wokół lecz nikogo nie zauważyła, a jednak.... Zobaczyła jak sylwetka mężczyzny znika za bramą parku a w jego dłoni widniało coś... niebieskiego?! Czyżby miał jej notes?! Szybko pobiegła w jego kierunku. Musiała go dogonić i odzyskać to co jej jeśli to była jej własność.

***

Co może być piękniejsze niż spacer bez żadnych zmartwień? Chyba nic. Jednak trzydziestotrzyletni mężczyzna czuł, że coś w nim nie gra. Od dłuższego czasu czuł wewnątrz swej duszy coś co nie dawało mu spokoju. Jednak nie umiał tego nazwać. To uczucie było mu do tej pory obce lub nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia. W dodatku niedługo czeka go wielkie wyzwanie. Znów mu przyjdzie wrócić w progi uczelni na której sam niedawno stawiał swe ostatnie kroki ku swej przyszłości. Od zawsze wiedział, że to co teraz robi będzie częścią jego. Zwłaszcza odkąd miłość do tego zaszczepił w nim profesor Lacroix. Tamten człowiek sprawił, że na prawdę pokochał swoją specjalizację i dzięki jego pomocy mógł się tak rozwinąć by być tu gdzie jest teraz. A teraz? Chodził bez sensu po mieście szukając odpowiedzi na swoje pytania. Gdy przechodził przez park jedna rzecz zwróciła jego uwagę. Na ławce coś leżało. Gdy podszedł bliżej zdołał rozpoznać w tym notes. Jednak nikogo w pobliżu nie było. Wziął go do ręki i otworzył na pierwszej stronie. Niestety widoczne było tylko imię: Serena zaś nazwisko się zatarło i stworzyło załamanie językowe. Lepiej go ze sobą weźmie a może uda mu się jakoś znaleźć właściciela przyglądając się jego zawartości? Skierował się w stronę swojego mieszkania gdzie będzie mógł wszystko dokładnie przemyśleć.

***

Serena wybiegła wręcz za ... Właściwie za kim? Pędziła jak głupia licząc że tamten mężczyzna będzie miał jej własność. A jeśli się pomyliła? Zrobi z siebie totalną kretynkę. Ale... Musi zareagować. Nikt nie może przeczytać jej zapisków. Jego krok był bardzo szybki. Jeszcze chwila a zniknął by za zakrętem z jej oczów. Trudno. Raz kozie śmierć. Jedyne co jej zostało to zatrzymać go krzykiem.
-Ej, ty! Zatrzymaj się!




Rayan na początku nie wiedział czy to było skierowane w jego kierunku. Zatrzymał się i odwrócił. Zobaczył, że w jego kierunku biegnie jakaś dziewczyna. Co też mogła od niego chcieć. Na pierwszy rzut oka wydawała się mu być całkowicie obca. Więc o co tu chodziło?
-Mówisz do mnie?
Gdy w końcu się zatrzymał brunetka także mogła się zatrzymać. Musiała odetchnąć. Dość długo ścigała go wykorzystując do tego wszystkie swoje siły nieumiejętnie je rozkładając. Lekko zadyszana złapała się za kolana i ciężko oddychała.
-Tak...mówię...do..ciebie... - udało jej się wydusić gdy w końcu wyprostowała się i spojrzała na niego.
Wskazałam mu notes który trzymał w dłoni. Widziała jego zaskoczony wzrok. W końcu nie spodziewał się czyjeś zaczepki, ale... No cóż. Jak widać los lubi pływać na figle i właśnie teraz to robi. Miała tylko nadzieję że to ten notes i że on do niego nie zaglądał.
-Więc to ty jesteś jego właścicielką? - spytał patrząc na znalezioną rzecz.
Widział jej przestraszony wzrok. Czyżby się obawiała, że mógł do niego zajrzeć? 
-Nie martw się. Nie zaglądałem do niego i nie czytałem jego treści.
Lekko nagiął prawdę. Nie chciał wprawiać jej w zakłopotanie.
-Bardzo ci dziękuję. Nie wiem co bym zrobiła gdyby ktoś inny go wziął.
Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Nagle poczuł coś dziwnego. Nie umiał na to odpowiednio zareagować więc tylko odwzajemnił jej uśmiech. Nagłą ciszę przerwał dźwięk komórki. To był jej telefon. 
-Przepraszam... Ja... Muszę to odebrać. 
Odwróciła się do niego plecami by uspokajać przez słuchawkę jakąś Rose. 
-Przepraszam... Muszę iść...
Nic więcej nie mówiąc pobiegła przed siebie. Jednak gdy była na zakręcie odwróciła się by zobaczyć jak tajemniczy mężczyzna nadal stał. Pomachała do niego ręką i już zniknęła z jego widoku. Pognała pośpiesznie do mieszkania nie chcąc robić niepotrzebnych problemów gdyż to ona miała komplet kluczy Rose. Gdy dobiegła do mieszkania na szczęście nikogo jeszcze nie było. Weszła do środka i odetchnęła z ulgą. W ręce nadal nerwowo zaciskała swój notes. Opadła ciężko na kanapę i powtarzała w swej głowie to co się wydarzyło zaledwie kilka minut wcześniej. 

Kilka dni później...

W końcu nadszedł ten dzień. Dziś rozpoczynała się jej nauka na Akademii Anteros. Przekroczyła jego prób pełna nadziei i żądzy nowych przygód. 

czwartek, 4 października 2018

Prolog






Od wydarzeń w liceum Słodkim Amoris minęło wiele lat. 
Wiele się zmieniło w życiu bohaterów z liceum. 
A teraz nadszedł czas na uniwersytet, ale nie taki zwykły. 
Tylko taki na którym nowe przygody odbędzie nowa generacja studentów wśród których znajdą się potomkowie waszych ulubionych bohaterów. Poznajcie ich przygody na Akademii Anteros z nowymi bohaterami, których poznaliśmy już niedawno. 

A z resztą... przekonajcie się sami :)