,,Kto
by się spodziewał, że tak prędko tu wrócę. A jeszcze niedawno
opuszczałam to miejsce by móc spełniać moje marzenia. Dopiero
tam, praktycznie na drugim końcu kraju przekonałam się, że wcale
nie muszę tu być, by walczyć o to co chce robić. Dodatkowo
tęsknota za dawnym życiem wróciła. W tym mieście zostawiłam
wszystko. Rodzinę, przyjaciół... Nie mogłam nie wrócić. czułam,
że moje miejsce jest właśnie tutaj. Wiedziałam o tym siedząc w
pociągu i jadąc do miasta w którym się urodziłam i wychowałam.
Gdzie poznałam wszystkie trudności swego życia oraz gdzie
mieszkali moi znajomi - ci zatruwający życie też. Jednak moi
rodzice postanowili zostać jeszcze trochę zza granicą do czasu aż
nie skończy się remont naszego domu. Do tego czasu miałam mieszkać
w domu mego wujostwa. Na samym początku mówiąc szczerze
najpierw myślałam o akademiku, ale mój ojciec nie chciał na to
pozwolić. Stanęło więc na kompromisie. Na szczęście będę
miała w oparcie w mojej kuzynce Rosie, która była dla mnie jak
siostra. Teraz pozostaje mi tylko czekać na to co przyniesie los.''
Brunetka
zapisała ostatnie słowo w swoim pamiętniku i wyjrzała przez okno.
Krajobraz był jej dobrze znany. Przecież nie było jej tu zaledwie
rok. A teraz? Wracała do starego miejsca swego życia. Tu się
wszystko zaczęło i tu się wszystko skończy. Kiedyś, w dalekiej
przyszłości. Teraz czeka ją tu walka o to by znów wpasować się
w tutejsze życie. Wszyscy inni mieli na to tutaj ponad rok a ona...
Zaczyna wszystko od zera. Już sobie wyobraża jak Rose mówi jej tym
swoim głosikiem:
-,,A
nie mówiłam, że tak będzie....''
Aż
uśmiechnęła się na tą myśl.
-Uwaga
pasażerowie...
No
to chyba już koniec jej rozmyślań. Właśnie zmierzała do swojej
stacji końcowej na której miała wysiąść. Zdjęła z półki
swoją walizkę i pośpieszyła do wyjścia. Przedtem jednak uważnie
sprawdziła przedział czy niczego nie zapomniała. Nie raz udawało
się jej tak czegoś zapomnieć. Lecz teraz to już coś
poważniejszego. W końcu od prawie dwóch lat była już pełnoletnia
i nie była już dzieckiem. Tak się przynajmniej wydawało wszystkim
w koło na jej starej uczelni. Mogła już swobodnie mówić o tamtym
doświadczeniu jako o przeszłości. Gdy zeszła na peron przeciskała
się pomiędzy śpieszącymi się ludźmi by poczuć jak ktoś rzuca
się w jej stronę. Ostatnie co zobaczyła to burzę czarnych włosów.
-Serena!
Nareszcie! Miło cię znów wiedzieć!
-Rose?
- spytała niepewnie lecz gdy ta się od niej odsunęła zobaczyła
tę aż za bardzo znajomą buźkę.
-Tak
to ja. - posłała jej ciepły uśmiech. - Chodźmy do domu. Już nie
mogę się doczekać by ci o wszystkim opowiedzieć. Tyle mam ci do
powiedzenia a tak mało czasu. Chodź.
Brunetka
westchnęła tylko i dała się prowadzić kuzynce. Zamiast złapać
autobus lub taksówkę szły przez całe miasto jakby nie robiły
tego od wieku. Przecież minął tylko jeden rok a nie kilka lat.
Wesoła paplanina Rosy na pewno sprawia, że uśmiech pojawia się na
twarzy. Była w końcu jej przyjaciółką i nie wyobrażała już
sobie więcej studiów bez niej.
-Serena...
Serena... Czemu tak milczysz?
Wyrwana
z zadumy nie wiedziała co powiedzieć.
-Przepraszam.
Zamyśliłam się.
-Spokojnie.
Chciałam cię tylko uświadomić, że jesteśmy już na miejscu.
Rzeczywiście.
Stali przed domem, który dobrze zapamiętała. Nic się w nim nie
zmieniło na zewnątrz i miała nadzieję, że będzie tak samo w
środku.
-Rose...
A gdzie twoi rodzice?
Spytała
gdy weszły do środka i zastała ich cisza. Czarnowłosa tylko
wzruszyła ramionami i poszła przed siebie.
-Zapewne
jeszcze nie wrócili z butiku ojca. Podobno dziś mieli przywieźć
nową kolekcję.
-A
ty nie jesteś z nimi?
-Ja...
Nie. Wolałam odebrać ciebie.
-Na
pewno... Czy raczej rodzice ci kazali? - spytała brunetka z lekkim
sarkazmem nadal stojąc w holu.
-Mały
szczegół. Miał to zrobić Leon, ale ... Jak widzisz nie ma go
tutaj.
-Spokojnie...
Przecież nic ci nie zarzucam.
Przecież
znała drogę i mogła tu trafić sama. Problemem mogło by być
dopiero wejście do środka.
-Gdzie
ja mam głowę. Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju a potem
zrobimy razem kolację.
Serena
poszła za nią lecz nie była pewna tego jak zaczną obie
eksperymentować w kuchni. Gdy one były tam obie razem to było to
bardzo niebezpieczne.
***
Minęły
dopiero dwa dni a Serena już czuła się tu jak w domu. Za kilka dni
miał rozpocząć się nowy rok akademicki i wówczas wiedziała, że
będzie musiała stawić czoła wielu zmiennym rzeczom. Jak zwykle
wujostwo było dla niej bardzo miłe. Wręcz traktowali ją jak drugą
córkę. A jeśli już chodzi o prawdziwych rodziców... Dziwiło ją
to, że nie miała od nich żadnych wieści. Gdy jeszcze studiowała
w innym mieście telefony mogły być od nich dosłownie codziennie.
A teraz? Czyżby cisza przed burzą? Wolała o tym nie myśleć.
Aktualnie siedziała w parku i klik, klik... co chwilę
pstrykała długopisem wpatrując się w połowie zapisaną kartkę
na której były liczne skreślenia. Dziś był dla niej taki dzień
w którym chciała pisać, jednak wena jej na to nie pozwalała.
Zawsze w takich chwilach wracała do swej przeszłości i
przypominała sobie jak w ogóle doszło do tego, że jest tu i teraz
a nie inaczej. Jak była mała zawsze uciekała w świat marzeń, tam
gdzie nie ma smutku i jest tylko radość. Będąc coraz bardziej
starsza zanurzała się w świat literatury odkrywając wielką
radość czytaniu książek. Aż pewnego razu sama wzięła do ręki
długopis i pusty zeszyt i nie wahając się zaczęła pisać krótką
historyjkę, która przyszła jej do głowy. Może nie była ona
najlepsza ale zawsze własna. Nigdy się jednak nie odważyła
pokazać nikomu swej pisaniny. Zawsze chowała ją w szufladach w
swym rodzinnym domu marząc, że kiedyś kto je doceni. Serena wręcz
uśmiechnęła się przypominając sobie swoje dziecięce marzenia,
które raczej nigdy się nie spełnią. Nie zabiło jednak to w niej
radości pisania. Kochała to i nic tego nie zmieni.
-,, ...
nie wiedziała jak postąpić. Czy wybrać ścieżkę dobra... czy
może zejść z niej ku lepszej idei, która jest ..."
-Nie.
To nie jest dobre. - szepnęła do siebie pod nosem szybko skreślając
zapisane zdanie. Szybko zdając sobie sprawę, że mówi do siebie
podniosła wzrok by zobaczyć czy nikogo wokół nie ma. Miała
szczęście. Park wydawał się być praktycznie pusty o tej porze
dnia. Zwłaszcza gdy reszta dzieci siedzi jeszcze o tej porze w
szkole. W takich chwilach cieszyła się, że była studentką,
jednak... Już niedługo to się skończy. Będzie musiała porzucić
swe marzenia ku dorosłości i pracy. Zabić wewnętrzną siebie ku
ideom większości społeczeństwa. Ale... Tak się nigdy nie stanie.
Gdyby tylko udało jej się dokończyć tę książkę. Na pewno
mogłaby dzięki niej osiągnąć to o czym zawsze marzyła.
Udowodnić wszystkim, że zawsze warto marzyć. Nagle jej
przemyślenia przerwał dźwięk telefonu. Bez większego namysłu
odblokowała go widząc, że przyszło do niej powiadomienie z dobrze
znanej jej strony. Bez wahania szybko usunęła je i weszła w
internet. Nie musiała nawet wchodzić w zakładki. W końcu znała
link do swojego bloga na pamięć. Będąc jeszcze w liceum utworzyła
bloga na którym chciała publikować to co bała się pokazać innym
ludziom. Tu była anonimowa i nikt nie mógł wiedzieć kim tak na
prawdę była i to było dla niej na rękę. Ten licealny kaprys
zaowocował tym, że znalazła sobie wiernych czytelników, którzy
zawsze prosili ją o więcej. Dzięki nim miała ona więcej
motywacji tak, że ten blog utrzymał się aż do dziś. Serena nie
żałowała swojej decyzji. To pisanie na blogu sprawia jej dużo
satysfakcji, która emanuje późniejszą pozytywną energią, która
udziela się jej w dalszym pisaniu. Właśnie ktoś napisał nowy
komentarz pod jej ostatnim wpisem.
,,To
co piszesz przemawia do mnie inaczej niż sądziłem. Czuję się
jakby ... Ah... Aż brakuje mi słów. Musisz tylko wiedzieć jedno.
... Audaces fortuna iuvat.
Uśmiechnęła
się znając tłumaczenie tej łacińskiej sentencji. Szczęście
sprzyja śmiałym. Jednak zaskoczył ją ten komentarz, ale nie
widziała w nim nic złego.Wśród jej czytelników było zapewne
wielu ludzi w różnych wieku. Po młodszych od niej po jej
rówieśników i ludzi starszy. Jednak nigdy, przenigdy nie pozwoliła
by nikomu odkryć jej sekretu. Pod sprawdzeniu wiadomości mogła
wrzucić telefon do kieszeni spodni. Nie zauważyła nawet jak słońce
praktycznie stało w centrum dając znać iż było już blisko
południa. Świetnie! Teraz jej tylko było trzeba gorącego słońca.
Brunetka nie przepadała za zbyt ciepłymi dniami. Wolała siedzieć
tutaj. Na ławeczce ukrytej w cieniu drzewa. Jednak musiała już
wracać. Wiedziała, że jeżeli ktoś przyjdzie wcześniej i jej nie
zastanie to będą się martwić. Zwłaszcza, że nie pamiętała czy
zostawiła wiadomość gdzie idzie. Szybko otrząsnęła się i
poszła przed siebie. Dopiero będą kilka uliczek przed swoim domem
poczuła, że jest jej jakoś za lekko.
-
O nie!!!
Dopiero w tej chwili zauważyła brak zeszytu. Niech to, szlak! Musiała zostawić go w parku. Szybko zawróciła mając nadzieję, że leży tam gdzie go zostawiła. Musiała znaleźć swoją zgubę. Musiała. Nie chciała by ktokolwiek to znalazł i to przeczytał. Nie teraz. Nikt nie powinien tego widzieć. Zwłaszcza że coś ją podkusiło i podpisała się w wewnętrznej nakładce swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem a nie jak do tej pory pseudonimem które używała na swoim blogu. Szybko dotarła na miejsce by zdać sobie sprawę, że go tam nie ma. Czy ktoś mógł znaleźć jej zgubę przed nią i ją zabrać? Szybko rozejrzała się wokół lecz nikogo nie zauważyła, a jednak.... Zobaczyła jak sylwetka mężczyzny znika za bramą parku a w jego dłoni widniało coś... niebieskiego?! Czyżby miał jej notes?! Szybko pobiegła w jego kierunku. Musiała go dogonić i odzyskać to co jej jeśli to była jej własność.
Dopiero w tej chwili zauważyła brak zeszytu. Niech to, szlak! Musiała zostawić go w parku. Szybko zawróciła mając nadzieję, że leży tam gdzie go zostawiła. Musiała znaleźć swoją zgubę. Musiała. Nie chciała by ktokolwiek to znalazł i to przeczytał. Nie teraz. Nikt nie powinien tego widzieć. Zwłaszcza że coś ją podkusiło i podpisała się w wewnętrznej nakładce swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem a nie jak do tej pory pseudonimem które używała na swoim blogu. Szybko dotarła na miejsce by zdać sobie sprawę, że go tam nie ma. Czy ktoś mógł znaleźć jej zgubę przed nią i ją zabrać? Szybko rozejrzała się wokół lecz nikogo nie zauważyła, a jednak.... Zobaczyła jak sylwetka mężczyzny znika za bramą parku a w jego dłoni widniało coś... niebieskiego?! Czyżby miał jej notes?! Szybko pobiegła w jego kierunku. Musiała go dogonić i odzyskać to co jej jeśli to była jej własność.
***
Co
może być piękniejsze niż spacer bez żadnych zmartwień? Chyba
nic. Jednak trzydziestotrzyletni mężczyzna czuł, że coś w nim
nie gra. Od dłuższego czasu czuł wewnątrz swej duszy coś co nie
dawało mu spokoju. Jednak nie umiał tego nazwać. To uczucie było
mu do tej pory obce lub nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia. W
dodatku niedługo czeka go wielkie wyzwanie. Znów mu przyjdzie
wrócić w progi uczelni na której sam niedawno stawiał swe
ostatnie kroki ku swej przyszłości. Od zawsze wiedział, że to co
teraz robi będzie częścią jego. Zwłaszcza odkąd miłość do
tego zaszczepił w nim profesor Lacroix. Tamten człowiek sprawił,
że na prawdę pokochał swoją specjalizację i dzięki jego pomocy
mógł się tak rozwinąć by być tu gdzie jest teraz. A teraz?
Chodził bez sensu po mieście szukając odpowiedzi na swoje pytania.
Gdy przechodził przez park jedna rzecz zwróciła jego uwagę. Na
ławce coś leżało. Gdy podszedł bliżej zdołał rozpoznać w tym
notes. Jednak nikogo w pobliżu nie było. Wziął go do ręki i
otworzył na pierwszej stronie. Niestety widoczne było tylko imię:
Serena zaś nazwisko się zatarło i stworzyło załamanie językowe.
Lepiej go ze sobą weźmie a może uda mu się jakoś znaleźć
właściciela przyglądając się jego zawartości? Skierował się w
stronę swojego mieszkania gdzie będzie mógł wszystko dokładnie
przemyśleć.
***
Serena
wybiegła wręcz za ... Właściwie za kim? Pędziła jak głupia
licząc że tamten mężczyzna będzie miał jej własność. A jeśli
się pomyliła? Zrobi z siebie totalną kretynkę. Ale... Musi
zareagować. Nikt nie może przeczytać jej zapisków. Jego krok był
bardzo szybki. Jeszcze chwila a zniknął by za zakrętem z jej
oczów. Trudno. Raz kozie śmierć. Jedyne co jej zostało to
zatrzymać go krzykiem.
-Ej,
ty! Zatrzymaj się!
Rayan
na początku nie wiedział czy to było skierowane w jego kierunku.
Zatrzymał się i odwrócił. Zobaczył, że w jego kierunku biegnie
jakaś dziewczyna. Co też mogła od niego chcieć. Na pierwszy rzut
oka wydawała się mu być całkowicie obca. Więc o co tu chodziło?
-Mówisz
do mnie?
Gdy
w końcu się zatrzymał brunetka także mogła się zatrzymać.
Musiała odetchnąć. Dość długo ścigała go wykorzystując do
tego wszystkie swoje siły nieumiejętnie je rozkładając. Lekko
zadyszana złapała się za kolana i ciężko oddychała.
-Tak...mówię...do..ciebie...
- udało jej się wydusić gdy w końcu wyprostowała się i
spojrzała na niego.
Wskazałam
mu notes który trzymał w dłoni. Widziała jego zaskoczony wzrok. W
końcu nie spodziewał się czyjeś zaczepki, ale... No cóż. Jak
widać los lubi pływać na figle i właśnie teraz to robi. Miała
tylko nadzieję że to ten notes i że on do niego nie zaglądał.
-Więc
to ty jesteś jego właścicielką? - spytał patrząc na znalezioną
rzecz.
Widział
jej przestraszony wzrok. Czyżby się obawiała, że mógł do niego
zajrzeć?
-Nie
martw się. Nie zaglądałem do niego i nie czytałem jego treści.
Lekko
nagiął prawdę. Nie chciał wprawiać jej w zakłopotanie.
-Bardzo
ci dziękuję. Nie wiem co bym zrobiła gdyby ktoś inny go wziął.
Uśmiechnęła
się do niego z wdzięcznością. Nagle poczuł coś dziwnego. Nie
umiał na to odpowiednio zareagować więc tylko odwzajemnił jej
uśmiech. Nagłą ciszę przerwał dźwięk komórki. To był jej
telefon.
-Przepraszam...
Ja... Muszę to odebrać.
Odwróciła
się do niego plecami by uspokajać przez słuchawkę jakąś Rose.
-Przepraszam...
Muszę iść...
Nic
więcej nie mówiąc pobiegła przed siebie. Jednak gdy była na
zakręcie odwróciła się by zobaczyć jak tajemniczy mężczyzna
nadal stał. Pomachała do niego ręką i już zniknęła z jego
widoku. Pognała pośpiesznie do mieszkania nie chcąc robić
niepotrzebnych problemów gdyż to ona miała komplet kluczy Rose. Gdy dobiegła do mieszkania na szczęście nikogo jeszcze nie było. Weszła do środka i odetchnęła z ulgą. W ręce nadal nerwowo zaciskała swój notes. Opadła ciężko na kanapę i powtarzała w swej głowie to co się wydarzyło zaledwie kilka minut wcześniej.
Kilka dni później...
W końcu nadszedł ten dzień. Dziś rozpoczynała się jej nauka na Akademii Anteros. Przekroczyła jego prób pełna nadziei i żądzy nowych przygód.
Kilka dni później...
W końcu nadszedł ten dzień. Dziś rozpoczynała się jej nauka na Akademii Anteros. Przekroczyła jego prób pełna nadziei i żądzy nowych przygód.